czwartek, 2 kwietnia 2015

Post sponsorowany przez Coco Chanel.


Jak nie spędzać 3 godzin o poranku zastanawiając się w czym wyjść na ulice? I nie otwierać szafy twierdząc typowo: Nie mam się
w co ubrać?

Ażeby nie musieć myśleć CODZIENNIE, należy znaleźć wygodne miejsce, usiąść i pomyśleć raz. Zgodnie z moją dywizą życiową: Raz a porządnie.

Zastanówmy się wspólnie, przecież nie zostawię Was z tym problemem same. Bądź samych.

1. W czym się tak naprawdę najlepiej czujemy?


Ja wiem, ja wiem, ja wiem, że 90% odpowiedzi, jak i również moja brzmi w dresach. W końcu najwygodniej. Ale nie o to chodzi
w tym pytaniu. Zakładając jakie ubrania stajesz przed lustrem i mówisz do siebie: no zajebiście! Następnie wychodzisz na ulice,
nie idziesz po chodniku a po czerwonym dywanie, czujesz na sobie wzrok innych i wydaje Ci się, że tu i teraz możesz mieć każdego/każdą? Troszkę to koloryzuję i przesadzam, jak to ja, ale o to mi właśnie chodzi.

I teraz znowu nasuwa się takie płytkie myślenie. No tak, w ten sposób to tylko czuje się laska w szpilkach 20 cm, obcisłej spódniczce, wielkim tyłku, bluzce z której wylewa się biust, pięknych długich blond włosach i najnowszej torebce od Sabriny Pilewicz czy innego Michaela Korsa.

Zawiodę Was, ale nie. Na moim przykładzie, no bo taki przykład znam :)
Nie mam szpilek. Co nie znaczy ze nie noszę wysokich butów, nosze owszem, ale na platformie i ciężkie. Raczej jakbym miała założyć szpilki kilkanaście cm to nie czułabym się w tym super seksownie, lecz jak paralityczka. Więc, no nie. Nie noszę również obcisłych, krótkich spódniczek, ani niczego w tym rodzaju, takie to niepraktyczne, ani to się pochylić, ani wejść do tramwaju, bardziej: "Kurwa, wyglądam jak dziwka" aniżeli: "Today I choose you". Ciężko ażeby biust mi się wylewał z czegokolwiek, bo
u mnie tak średnio z tym kobiecym atrybutem, po prostu brak. Piękne, długie, blond włosy. TAK. Dokładnie dwa lata temu, dopóki nie zrobiłam sobie dredsów <3 Nie, nie żałuję.

"Beauty begins the moment you decide to start being yourself." ~Coco Chanel
 No i jak ja mam prawo się czuć jak gwiazda na chodniku? Ano mam. Bo dokładnie wiem co jest we mnie fajnego, a co nie. Dokładnie wiem co chce podkreślać i co sprawia, że czuję się cool, a nie jak wychudzona, marna istotka. Nie mam piersi OKAY.
Ale za to mam super nogi. I nimi się posługuję. Możesz mieć piękne usta, idealnie zarysowane policzki, cudowne piersi, nieziemski tyłek, idealne uda czy ponętne stopy. Nie tyle co możesz mieć a MASZ. Jeżeli nadal żyjesz pogrążona depresją, że nic z kobiety
w Tobie nie ma, pisz do mnie, najpierw Cię nieźle skopię za niewłaściwe myślenie, ale w końcu pomogę:)



Żeby tak było, musimy wiedzieć w czym się czujemy najlepiej. Najlepiej znaczy - pewnie. Na tyle pewnie, że idąc
do pracy/szkoły/czegokolwiek nie zastanawiamy się, czy to dobrze leży, czy nic nam nie odstaje nie zwisa, totalnie mamy to gdzieś. Możemy swobodnie myśleć o rzeczach, które są tego warte. A nie są to zdecydowanie ubrania.

2. Prosto.

I to wcale nie nie znaczy, że każdy z nas ma się nosić na czarno, bez wzorów, nudno. ABSOLUTNIE NIE. Prosto, znaczy nie
w parze z kiczem.


Gdzie jest granica kiczu?

TO ZNACZY CUDOWNIE, PIĘKNIE, TO ZNACZY MACADEMIAN GIRL. Bo to jest jej styl. 



Mówi się, że najłatwiej na czarno. Że czarny zawsze wypali. NO CHYBA NIE. Jak zrobić kicz z pięknego koloru?


Ubieraj się zgodnie ze swoim myśleniem i swoją wizją siebie a ja głęboko wierzę, że myślicie mądrze:)

I pamiętajcie o najważniejszym. 





~Dredziara



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz