sobota, 2 maja 2015

Młoda ma to po mnie.

Otwieram o poranku skrzynkę mailową i widzę wiadomość: 12 cytatów dla Twojego poczucia własnej wartości, co przypomniało mi o poście, który miałam już dawno stworzyć.

Jakiś czas temu rozpisałam się Wam na temat cytatów, mądrości, które znajdują się na drzwiach mojego pokoju i z którymi stykam się codziennie rano. Tudzież w południe.

Teraz chcę Wam przedstawić również drzwi, ale już nie moje, a mojej prywatnej siostry Kate.

7 ZASAD MŁODEGO CYNIKA



1. RULE: NEVER LET THEM CHANGE YOU. 




THINK. It's not illegal yet. 

People will" HATE YOU
             RATE YOU
             SHAKE YOU
             BREAK YOU
But how strong you stand
It what         MAKES YOU.


Don't be afraid to change. YOU may lose something good,
but you may gain something BETTER.
 


The problem is not the problem, the problem is your ATTITUDE about the problem. 


WEAK people revenge

STRONG people forgive
INTELLIGENT people ignore.


~DREDZIARA








czwartek, 30 kwietnia 2015

Co się czyta? #kwiecień

1. 3 METRY NAD NIEBEM [Federico Moccia]





Czemu tendencyjna książka o tendencyjnej historii miłosnej nastolatków? Bo mi się zachciało. Czytając cały czas o miłości już tej dojrzałej, o bólu, cierpieniu i błędach przypomniało mi się co czytywałam w liceum. I poza Paulo Coelho, Jodi Picoult,
czy Małgorzaty Musierowicz były to jakieś fajne, lekkie i przyjemne książeczki o tym jak to dwoje młodych ludzi ma jakieś problemy a później i tak wszyscy żyją długo i szczęśliwie. W końcu chyba po to są książki, żeby trochę uciec od tego realnego świata.
Więc stwierdziłam że wrócę sobie choć na chwilę do takich opowiastek. I wyjątkowo ta nie kończy się długo i szczęśliwie, mimo, że bohaterowie są typowi jak z komedii romantycznych. Młoda dziewczyna, ułożona, rozsądna z dobrej rodziny i chłopak - chuligan, playboy, z rodziny co najmniej patologicznej załatwiający wszystko jednym sposobem czyli siłą. Jak potoczą się ich losy tego ja nawet jeszcze do końca nie wiem, ponieważ jest druga część! :D Już leży u mnie na parapecie i czeka cierpliwie na miesiąc maj. Podoba mi się ten włoski styl pisania, bo momentami sposoby tworzenia dialogu mnie zaskakują, pewnie dlatego,
że przyzwyczaiłam się do innych. Ale to tylko na plus. 



2. NIEWOLNICA ISAURA [Bernardo Guimaraes]





Czemu? Sama siebie o to teraz pytam. Otóż stwierdziłam, że kupuje wciąż nowe książki a może fajnie byłoby nadrobić te które już od dawna leża u mnie gdzieś zakurzone. I tak wydobyłam Niewolnicę. Może ja jestem głupia, znaczy na pewno jestem, ale. Jakieś dwie minuty po skończeniu czytania (bo poświęciłam je na patrzenie przed siebie z szeroko otwartymi oczami zdziwienia) pomyślałam: ALE ŻE O CZYM TO BYŁO? Poza oczywistymi oczywistościami, że jest sobie niewolnica, że jakoś tam udaje się jej uciec, że jakiś wątek miłosny, że potem znowu jakieś problemy i musi wrócić to nie wiem. Oczekiwałam wyższego sensu, jakiejś idei, czegokolwiek. Wchodzę teraz na fora internetowe i czytam: 


"Wzruszająca historia pięknej niewolnicy i jej miłosnych perypetii zyskała sobie zarówno bezlitosnych krytyko, jak i pełnych entuzjazmu wielbicieli, do czego ostatnio przyczynił się również serial telewizyjny stanowiący wzbogaconą i rozbudowaną wersję powieści brazylijskiego romantyka."

AHA. Romantyk, to wiele wyjaśnia. Jak ktoś lubi, polecam.



3. SEKS I INNE CHOROBY CYWILIZACYJNE [Marta Płusa] 




I mój faworyt na ten miesiąc. Nie znajdziecie tutaj przewrotnych wydarzeń, jakiś tajemnicy, którą bohaterowie mają przed nami ukrywać, czy nawet pompatycznego punktu kulminacyjnego. Książki pisana bardzo współcześnie i dosadnie o tym jak jest. Autorka nie stara się być miła czy słodka na siłę, pisze brudno, ale prawdziwie. 3 kobiety - 3 uzależnienia. Olga - anorektyczka, która stara się usilnie pozbyć każdej fałdki, pracuje w szołbizie i jest sobie z  mężczyzną, nie lubi seksu. 

" Chciałabym być tak chuda, aby ludzie podziwiali to we mnie, taką nadzwyczajność. Taki mój znak rozpoznawczy. Marzę o tym, żeby być tak chuda, żeby ludzie, patrząc na mnie, myśleli: 'Ona jest taka drobna jak nikt inny. Jest taka wyjątkowa, wygląda jak aniołek, którym trzeba się zaopiekować' "


Ewka - uzależniona od seksu i masturbacji. 

"Jesteśmy z pokolenia porno: wszystko ma być osiągalne łatwo, szybko i przyjemnie. A do tego widoczne: sukcesy
na pokaz, podróże na fotach na fejsie. Egoizm, hedonizm, materializm."


Nataria - Pani architekt uzależniona od swojego źródła orgazmów, mężczyzny, który ewidentnie ma ze sobą jakieś psychiczne problemy. 

Jak bez zbędnego patosu i  w lekki sposób, lecz dosadny co właśnie jeszcze bardziej przeraża czytającego opisać historie z życia wzięte. Polecam każdemu. 


~Dredziara




wtorek, 28 kwietnia 2015

Cuda.


Black is my happy color - krzyczą napisy z T-shirtów popularnych sieciówek dla ślepo podążających za czymś nastolatek.
Ja kocham czarny i najczęściej jestem cała ubrana właśnie w ten kolor. Nie lubię również dziwnych grafik na koszulkach, miliona wzorzystych wzorów. Lubię prosto, ascetycznie, minimalnie. Praktycznie w ogóle nie nosze biżuterii, jeżeli już to stały rzemyk na szyi. Ostatnio przemusiłam się do zegarka - no ale jest zajebisty, więc co zrobić. Zamiast godzin wyznacza mi czynności - fuck, sleep, drink. Fuck co dwie godziny. Polecam. 

Ale, ale, ale ale. Nie jest tak, że ja promuję minimalizm i chciałabym aby wszyscy się tak nosili, basicowo i monochromatycznie. jakbym wyszła na ulicę i zobaczyła wszystkich ubranych all black everything pewnie wróciła bym do domu po 5 minutach
z depresją. Ja tak siebie widzę i tak się noszę i tak mi dobrze, a kolory uwielbiam wręcz na ludziach. Jak ja bym chciała widywać mężczyzn ubranych w dopasowane garnitury niebieskie, żółte, zielone, czy granatowe. Uroczo <3


Ostatnio odkryte cuda - istnieje ryzyko, że kiedyś coś z tego na siebie założę, wtedy sama się przerażę kolorem, istne szaleństwo. 






Gdybym była veganką, bo byłaby moja ulubiona bluza. Dostępna na MORE SEXY





Zakochałam się, szczególnie, że podobny motyw chce sobie wydziarać <3
Widziana na fanpagu  Mr Gugu Miss GO





To już jest miłość od pierwszego wejrzenia. Gdybyś kiedykolwiek zastanawiał się co mi kupić, żeby było mi miło, poproszę. Widziana na fanpagu DIVIDUS




Fryzjer, projektant, artysta, człowiek TOMASZ KARCZ. Sama się sobie dziwię, ale to naprawdę mi się szalenie podoba.


Cuda się skończyły. A ja nadal czarna.


~Dredziara


piątek, 24 kwietnia 2015

Jak studiować? Najlepiej.


Studia to takie mityczne miejsce z którego wychodzisz jakby bardziej inteligentny. Uważam iż uczelnie reklamując się powinny zawrzeć w swojej ofercie cotygodniowe wizyty u psychiatry. 

Studia to takie coś, gdzie wchodzisz, robisz 55 prezentację z rzędu na temat co najmniej mało interesujący.


Studia to wieczne użeranie się z dziekanatem, w którym dziwnym trafem zawsze jak masz coś do załatwienia jest przerwa na kawę.

Studia to taka sytuacja, gdzie zrównają Cię z ziemią, a potem jeszcze dobiją, twierdząc, że wiesz mniej niż przeciętny czytelnik Superekspresu. 





Takie tam. Kwestia tego, czy dobrze umiesz to wykorzystać. Jeżeli studiujesz tylko po to, żeby studiować i Twoje życie polega na żerowaniu na rodzicach, bo Ty przecież jesteś taki przemęczony, biedne dziecko, które musi chodzić codziennie na zajęcia
i co chwila te przerażające kolokwia, tyle nauki i ogólnie nie ma czasu.To nie studiuj. 

W momencie, gdy już je ukończysz i gdy potencjalny pracodawca weźmie do ręki Twoje CV i zobaczy: studiował, świetna uczelnia, skończył. Brawo. Niesamowite. I nic poza studiami tam nie znajdzie to prawdopodobnie w tej samej chwili trafi to do kosza. Nie, nie dlatego, że studia są beznadziejne, że nie warto i że produkujemy bezproduktywnych studentów, NIE. Studia są zajebiste, tylko trzeba umieć ten czas wykorzystać. 


A to wykorzystywanie też jest fajne. Opowiem na moim przykładzie, no bo dziwne, prawda, gdybym miała na czyimś.


Przez pierwszy semestr rzeczywiście miałam zapierdziel. Chodziłam spać - 3 w nocy. Pobudka 6 rano. Kilka wykładów. Kilka godzin ćwiczeń. I tak non stopa. Potem sobota - spanie 14 godzin. Sorry, no kiedyś musiałam.Pod koniec I roku moich cudownych studiów (tak, wtedy jeszcze byłam nimi mega podjarana, teraz też jestem, ale wtedy to było tak niewinnie, nie wiedziałam co mnie czeka) usłyszałam gdzieś o IAESTE. Tak organizacja tworzona przez studentów, która umożliwia wyjazd na płatną praktykę zagraniczną. Myślę sobie: WOW. Wszyscy narzekają, że nie ma pracy, że nie ma praktyk, że na nich nic się nie robi a tutaj taka okazja. Więc się zapisałam. Na początku średnio ogarniałam, ale jak już się wkręciłam to na maksa. Bo poza praktykami  IAESTE działa na co dzień i zajmuje się wieloma innymi projektami. Obecnie w naszym lokalnym komitecie przy Uniwersytecie Medycznym ja zajmuję się PR'em. Mam swój team, mamy zadania do zrobienia, mamy jeden duży projekt, który sobie wymyśliłam i umrę,
ale to zrobię :D






Co mi dało IAESTE?


Zajebisty wpis do CV. I uwierzcie mi pracodawcy naprawdę na to patrzą. Nie raz i nie dwa słyszałam od naszych profesorów, którzy mają własne firmy jak i od osób zajmujących się rekrutacją, oni widzą, czy wy daliście coś od siebie na studiach. Jeden z profesorów powiedział nam, że zatrudnił jedną dziewczynę mimo, że nie miała powalającego doświadczenia, ale za to zorganizowała na swojej uczelni akcję oddawania krwi, która później powielana była w całej Polsce. Jeżeli ktoś umie ogarnąć takie duże przedsięwzięcie znaczy że chce mu się i że jest zorganizowany. To są naprawdę same plusy z działalności w organizacjach studenckich. Więc mogę się pochwalić tym, że mam doświadczenie w kontaktach z firmami w ramach organizowania szkoleń
i warsztatów dla studentów, chwilowo zajmowałam się tez logistyką a teraz jak już wspomniałam mój kochany PR. Ja to nazywam pracą. Nikt z nas nie dostaje za to ani grosza, ale dostajemy coś co na pewno zaowocuje po studiach, czyli doświadczenie
i umiejętności. 


Jeżeli nie macie na swoich uczelniach takich miejsc w których się odnajdziecie to je stwórzcie. 

My sobie stworzyliście Akademickie Forum Biznesu. Ładnie brzmi. W ramach owego forum organizujemy spotkania z ludźmi, którzy nas inspirują, z ludźmi, którzy przychodzą do nas, opowiadają o swojej karierze i dają cenne wskazówki. 





Poza tym co mega niesamowite bierzemy udział w ramach pracy w AFB w organizacji największego na skale europejską forum biotechnologicznego. Czytaj : BIOFORUM. Miejsce, gdzie zjeżdżają się najlepsi ludzie  z branży oraz nobliści. <3


Są na pewno w Twoim mieście takie eventy w których mógłbyś brać udział z tej drugiej strony. Zza kulis. U nas to np. AKADEMICKIE TARGI PRACY. W tym roku reprezentowaliśmy stoisku naszej uczelni, dzielnie wytrzymałam 9 godzin na stojąco! I co mi z tego? Nie, nikt mi za to nie zapłacił, ale dostaniemy referencje. Co znaczy, że będę mogła wpisać do CV,
iż byłam częścią zorganizowania największych targów pracy w Polsce. Pięknie.


PRAKTYKI. Oczywiście. Bo to jest jednak zdobycie doświadczenia z waszego kierunku. U nas po drugim roku były obowiązkowe miesięczne i dla mnie były one bardzo pozytywne. Nauczyłam się sporo o identyfikacji grzybów i pleśni :D I mimo, że raczej nie chce pójść w kierunku mikrobiologii to było fajne doświadczenie i never say never, może się kiedyś jeszcze przyda. 


NAJWAŻNIEJSZE. 

Jeżeli już piszesz swoje CV z myślą składania go do jakiejś superextra czadowej firmy a w trakcie studiów imałeś się różnych prac, typu KFC czy inne takie różne różności to nie zawahaj się o tym napisać. Może Ci się wydawać, że wtedy Cię niby wyśmieją, no bo gdzie z fast fooda do jakiejś renomowanej firmy?? Absolutnie nie. Wtedy osoba rekrutująca widzi, że umiesz znaleźć pracę, umiesz ją dostać, umiesz się w niej utrzymać, jednym słowem, że umiesz sobie radzić. Bo są umiejętności uniwersalne, których uczysz się w każdej, dosłownie każdej pracy. Pracodawca woli człowieka z takimi umiejętnościami niż bez. Bo to już jest 85% wymagań. Całej reszty możesz się nauczyć, wystarczy trochę praktyki i szkoleń. A te uniwersalne to chociażby: punktualność, umiejętność pracy w grupie, organizacja pracy. Wiem,że to brzmi jak farmazony, ale to działa. Polecam.  


JAK TYLKO MOŻESZ I CHCESZ RÓB COŚ. Wykorzystaj studia w 100%. Jeżeli chcesz coś zrobić, masz pomysł, a nie ma na Twoje uczelni takiego miejsca,, czy takiej grupy osób zorganizowanej, gdzie możesz to zwerbalizować, SAM JE STWÓRZ. 


~Dredziara



czwartek, 23 kwietnia 2015

#VegeFaza Sama słodycz.


Piszę posta o tym jak nie jeść słodyczy. Nie dlatego, że ja nie wiem. Bez przesady. Ja kocham jak ludzie popadają z jednej skrajności w drugą. Przez tydzień wpychają w siebie setki kilogramów cukru, od poniedziałku nie jedzą słodyczy w ogóle. Wytrzymują dwa dni i od nowa. Czemu takie postanowienie nie wychodzi? Bo jest głupie. Pomyślmy czasem zanim coś sobie bez sensu postanowimy. Nie jestem ani za jedzeniem słodyczy ani za niejedzeniem. Jestem za rozsądkiem.

Jedzmy sobie co chcemy, ale z umiarem albo znajdujmy o wiele fajniejsze i smaczniejsze zamienniki, a co najważniejsze bardziej odżywcze dla naszego organizmu. 

Ale od początku.

1. JEDZ REGULARNIE - bullshit




Bullshit nie dlatego, że to nieprawda, ale dlatego, że tak się nie da. Człowiek taki zabiegany i milion spraw na głowie, nie ma czasu. XXI wiek, cóż poradzić. Jeszcze rok temu jadłam 3 posiłki dziennie. Mówi się wszem i wobec i Chodakowska też iż 5, słownie P-I-Ę-Ć. Nie, nie w tygodniu, 5 posiłków dziennie, Już nie mówiąc o tym, że nawet bym tego logistycznie nie ogarnęła to fizycznie również. Teraz jem cztery i to mi zdecydowanie wystarcza. Bo nie słuchajmy ogólników, każdy z nas jest inny, dopasujmy powszechne opinie do siebie. Nie dałabym rady piątego posiłku, bo wiem, że to już dla mnie za dużo, nie byłabym
w stanie się wmusić. 

Po studencku: nie powiem Ci: jedz 5 posiłków dziennie. Powiem Ci: JEDZ. 

W tym całym sięganiu po słodycze chodzi o to, że nasz mózg chce mieć dostarczaną co jakiś czas energię, energię w postaci glukozy. Kto by nie chciał. Tylko to nie jest tak, że tą glukozę jak już potrzebujecie to musicie szybko biec do najbliższej piekarni czy cukierni i wszamać coś szybko, byleby skutecznie. Nie, bo glukoza to też owoce, warzywa, kasze i wszystko to co jecie na
co dzień. Dlatego, jeżeli będziecie po prostu jeść regularnie i regularnie dostarczać ową extrasuper energię sobie to mózg nie będzie się domagał słodyczy natychmiast, bo będzie to wszystko miał. 


2. OWOCE


Owoce to jest takie cudowne źródło energii i takie niesamowicie pyszne. Myślałam, że będzie ciężej, szczerze mówiąc. Ale było
w miarę łatwo. Mówię tutaj o zastąpieniu "batonika na szybko" " bananem na szybko" lub jakimkolwiek innym owocem. I nie myślcie sobie, że banany to są cudownie fit, bo są dość kaloryczne właśnie. Ale nadal jest to dobra dla nas kaloria i dobra glukoza. Nieprzetworzona przez jakieś maszyny milion razy, niepakowana w milion folii i puszek, bez dodatku miliona konserwantów, środków spulchniających, przeciwutleniaczy, barwników. Polecam. To naprawdę działa. Ale serio, ja rozumiem, że słodycze są pyszne, i je jem.Ale masowo, codziennie? Nie, bo kurde ten baton czy ta czekolada nic nam nie zrobi raz na jakiś czas, natomiast jedzenie dzień w dzień pustych, zbędnych ilości tej białej substancji zwanej cukrem, która tak naprawdę nie jest odżywcza sama
w sobie. Owszem dodaje nam energii i to tyle. 

3. ZASTĘPNIKI


Ja u siebie w kuchni od 3 lat (czyli od czasu zaczęcia i poczęcia moich cudownym studiów w Łodzi) nie miałam w swojej kuchni na swoich półkach torebki z cukrem. Bo tak naprawdę po co Wam to? Mi zupełnie nieprzydatne. Herbaty absolutnie nie słodzę, fuj. Kawę jak już pijam to zbożową, którą słodzę słodzikiem i tylko do tej właśnie owej kawy, owy słodzik zakupiłam i będzie mi służył chyba do zarania dziejów. Jak chce mieć słodką poranna owsiankę dodaję miód. Jak robię kolację, czy obiad na słodko - miód.
Jak robię cista, desery - miód. Ale nie tylko. Tutaj mamy ogromne pole do popisu. Wręcz niesamowite. 


[https://qchnia.wordpress.com/2009/01/21/kruche-ciasteczka-z-daktylami/]


Daktyle są super. Są tak okropnie słodkie. Zjedźcie jednego a odechce się Wam słodyczy na tydzień. Czy to nie fascynujące? Natura nam dała również i słodkości naturalne. Bo nas rozumie i kocha. Szkoda, że nie odwrotnie. 


Poza daktylami mamy jeszcze śliwki i wszystkie inne suszone, czy niesuszone bakalie.


Pokaże Wam kilka, sorry, napiszę kilka przepisów, których ja używam bardzo często. 


OTO OWO


  •  CIASTO
To się nazywa jabłecznik. Bierzesz sobie formę tak zwaną, smarujesz jaki tam sobie życzysz rodzajem tłuszczu - ja najczęściej olejem rzepakowym. Bo tak. Następnie kładziesz na to płatki owsiane górskie. Delikatną, cienką warstwę. Kolejno gotujesz sobie jabłka z cynamonem, po czym koniecznie je chłodzisz. Ubijasz białko z kilku jajek, ja dosładzam miodem. Czyli na płatki górskie ugotowane jabłka, później nasza piankę piękną i na to prażone na patelni z miodem znów płatki owsiane. Słodkie, pyszne, zdrowe, można jeść do oporu. 

  • CIASTKA
Bierzemy sobie kaszę jaglaną. ja tutaj nie będę pisała ilości, zróbcie tyle ciasteczek ile macie ochoty. Kasza jaglana jest jakby nasza bazą, naszym odpowiednikiem mąki z jajkami w normalnych ciasteczkach. Ważne, żeby ją zblendować jeszcze na gorąco, bo wtedy łatwiej. Po prostu. I tutaj możemy się popisać. Ja dodaję orzechy, płatki owsiane, nasiona słonecznika, pestki dyni
i element słodki - daktyle pokrojone suszone. Robimy sobie kuleczki, spłaszczamy, wkładamy do piekarnika aż się ładnie zarumienią.
Słodkie, pyszne, zdrowe, można jeść do oporu. 



  • BATONIKI
Tutaj naszą bazą są płatki owsiane górskie plus jogurt naturalny. Robimy z tego masę, byleby nie za rzadką. Tak w miarę. Znów, dodajemy co mamy lub co nam się zamarzy. Wkładamy do podłużnej formy wyłożonej papierem do pieczenia. W piekarniku
na kilkadziesiąt minut, ażeby było chrupkie. Wykładamy, kroimy w formę batoników. 
Słodkie, pyszne, zdrowe, można jeść do oporu. 





  • RACUCHY
Tutaj już ilości się liczą. 3 żółtka wymieszać z 300 g białego sera chudego, dodać 2 łyżki miodu i 1 łyżkę cukru waniliowego, 4 łyżki mąki. Białka ubić na sztywną pianę. Wszystko pięknie wymieszać. Usmażyć. Słodkie, pyszne, zdrowe, można jeść do oporu. 


  • ULUBIONE

Moja ukochana kasza jaglana w roli głównej <3. Czyli bierzemy sobie jakiś ładny kubeczek większy. Do niego na dno kasze jaglaną słodzoną miodem. Na to plasterki banana. Posypujemy kakao. Na to następnie jogurt naturalny grecki. I znów kasza. I od początku. Wiadomo o co chodzi :) Słodkie, pyszne, zdrowe, można jeść do oporu. 





Życzę Wam niepopadania w skrajności xoxo

~Dredziara


piątek, 17 kwietnia 2015

Klasyki po mojemu


Zobaczyłam zestawienie na natemat.pl o klasykach, które kobieta powinna mieć w szafie. 
Nuda, nuda, nuda. Cały czas to samo. 

Czyli:

  • mała czarna
  • biała koszula
  • dopasowane spodnie
  • czarne szpilki
  • klasyczny trencz
  • duża torba
  • prosty T-shirt
  • marynarka/kardigan/skórzana kurtka 


Przyznam się. Część z tych rzeczy mam, jasne. Nie posiadam czarnych szpilek. Szok, niedowierzanie. :O Ale to prawda,
chyba jeszcze nie ten czas. Nie mam też białej koszuli, jakby ciężko by było skoro wszystko u mnie czarne. 


Źródło:


Teraz czas na Dredziare. To jest mnie. 

CZARNY TOP



zara


PODARTE JEANSY


pull n bear

POŃCZOCHY


gatta

KORONKOWY STANIK



charlotte rouge

CIĘŻKIE BUTY



zalando

~Dredziara

środa, 15 kwietnia 2015

Jak Żyć? Najlepiej.


To, co ja mam napisane na drzwiach od mojego cudownego i przepięknego pokoju:

1/ Look pretty, play dirty.


To odnosi się szczególnie do kobiet. Nie zawsze musisz być posłuszna, rzetelna i poukładana, od tego są zakonnice. Przewidywalność to najnudniejsza sprawa ever. Nie dawajmy nigdy nikomu niczego na tacy. Nie bądźmy jednym wielkim słowotokiem, nie opowiadajmy w 3 h całego swojego życia. Kobieto, zachowaj coś dla siebie, trochę intymności. A sexy nie jesteś zawsze wtedy gdy zakładasz na siebie tone lateksowej bielizny, pejcz rodem z 50 twarzy Greya (jeżeli ktoś to czytał lub oglądał i nadal się tym zachwyca, współczuje, polecam pierwszy lepszy pornos), oj nie. Jesteś sexy i jesteś kusząca, gdy cechujesz się pewnością siebie, dokładną świadomością tego jakie są Twoje atuty fizyczne i jak z nich korzystać, gdy wiesz czego chcesz w życiu i jak to osiągasz i najważniejsze  rzeczywiście do tego dążysz. Gdy jesteś niezależnaBe dirty my girls !! 

2/ Expect nothing, appreciate everything.


Dzień dobry, proszę, dziękuję. To są te magic words, które rodzice nam od małego wmawiają. Dla mnie najważniejsze jest dziękuje. Wtedy sprawia się ogromną przyjemność drugiej osobie i to miłe. Nie oczekujmy niczego w zamian, Ktoś może się oburzyć, no ale czemuu??!! Zrobiłem coś dla kogoś, chce coś w zamian, Otóż dlatego, że jak będziemy oczekiwać to się zawiedziemy. Czasem.
Po prostu. Ja wierzę w karmę. Nie oczekuje, ale zwyczajnie wierzę, że dobra energia do mnie wróci. I to nie jest tak, że siedzę i na nią czekam :D


3/ Stay hungry, stay foolish.


Powiedział Steve Jobs na wykładzie dla absolwentów high school. Z całej jego wypowiedzi właśnie to zapamiętałam. Nie, nie znaczy, że mamy być głupkowaci. Mamy chcieć wiedzieć, mamy dociekać, poznawać, doświadczać, zastanawiać się, zrozumieć niezrozumiałe, odkrywać nowe. 


4/ Make one person happy each day, even if it's yourself.

Idziesz ulicą, uśmiechnij się czasem do przechodnia. Ok, być może pomyśli, że właśnie wyszłaś ze szpitala psychiatrycznego, albo ze coś z Tobą jest na pewno nie tak. I czemu? Przecież uśmiech jest super. I być może sprawisz komuś przyjemność na cały dzień. Bardzo prosty gest a cieszy. 

5/ Rules are made to be broken.


Najważniejsze, nie ma czegoś takiego jak nie da się. Miałam okazję uczestniczyć w wykładzie motywacyjnym Łukasza Jakóbiaka. Jego opowiadania jak dostał się do Lady gagi po milionach prób, jak został artystą, jak zagrał w teledysku, filmie, jak został projektantem. Miał marzenie, przemyślał jak je spełnić i to zrobił. Łukasz głosi: Nie ma rzeczy niemożliwych. Uwierzcie. 


Jakby kogoś kiedyś interesowało i jakbyście pytali o moje dywizy życiowe, czy inne takie. To proszę. Oto owo. 





Właściwie to rzadko bywają takie momenty, kiedy mówię coś na serio, żartuje ze wszystkiego, nie ma dla mnie tematów tabu. Nie lubię mówić o sobie, więc właśnie w takich momentach używam ironii, wszystko zmyślam, przekręcam, zmieniam. Oczywiście to nie jest tak, że okłamuje, bo ludzie którzy mnie znają, wiedzą ze to jeden wielki sarkazm. Ale to jest mój język i świetnie mi z tym.  :)) 


I na koniec, kolejny druczek z legendarnych drzwi mojego pokoju. Poczytajcie, polecam. 

CZTERY UMOWY TOLTEKÓW

1. BĄDŹ NIESKAZITELNY W SŁOWACH.
Mów spójnie. Mów tylko to, co myślisz. Unikaj używania słowa przeciwko sobie lub by plotkować o innych. Wykorzystaj moc Twoich słów tak, by prowadziły do prawdy i miłości.

2. NIE BIERZ NIC DO SIEBIE.
Nic co robią inni, nic dzieje się z Twojego powodu. To co inni mówią bądź robią, jest projekcją ich własnej rzeczywistości, ich własnego snu. Jeśli będziesz odporny na opinie i działania innych, nie staniesz się ofiarą niepotrzebnego cierpienia.

3. NIE ZAKŁADAJ NIC Z GÓRY.
Znajdź odwagę, by zadawać pytania i wyrazić to czego naprawdę pragniesz. Porozumiewaj się z innymi tak jasno, jak tylko potrafisz, aby uniknąć nieporozumień, smutku i rozczarowań. Stosując się tylko do tej jednej zasady, możesz całkowicie odmienić swoje życie.

4. RÓB WSZYSTKO NAJLEPIEJ JAK POTRAFISZ.
Twoje „najlepiej” będzie stale ulegać zmianie. Będzie inne kiedy jesteś zdrowy i inne, gdy jesteś chory, W każdych okolicznościach po prostu rób wszystko najlepiej jak potrafisz, a unikniesz somoosądzania się, potępiania siebie i żalu.



~Dredziara 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

#VeGeFaza I żyli długo i szczęśliwie...


Nie, nie my, plemię Hunzów. 

Jesteście w stanie uwierzyć w to, że na naszym cudownym świecie istnieje taki lud, który nigdy nie słyszał o bardzo popularnych
u nas chorobach cywilizacyjnych takich jak nowotwory, cukrzyca (co 40 sek w jednej osoby w Polsce diagnozuje się cukrzyce), choroby serca?

Jesteście w stanie uwierzyć, że Ci sami ludzie nie wiedza czym są alergie, co to jest odra, ospa, świnka? 

Niemożliwe, a jednak. 

Badacze twierdzą, że jest to skutkiem "cudownej diety Hunzów". W skrócie opiera się ona na spożywaniu dużej ilości zbóż, zielonych warzyw liściastych, owoców, głównie moreli, z których pestek również robią olej i jedzeniu mięsa bardzo, bardzo rzadko. Oczywiście nie samą dietą żyje człowiek. Przyczyną  takiego super stanu zdrowia jest także styl życia. Żyją zupełnie bezstresowo, cieszą się tym co jest tu i teraz, dużo pracują fizycznie, przebywają wiele czasu na słońcu, a nie godzinami na kanapie z piwem
w ręku.

Nie będę się szczegółowo rozpisywać, podam linki, gdzie znajdziecie więcej informacji na temat Hunzów i być może czymś się zainspirujecie.




A teraz JA. Ja i moje złote myśli na temat odżywiania się. Nikogo do niczego nie chce przekonywać, broń Boże nakłaniać, to są tylko informacje, co z nimi zrobicie - I DON'T CARE. 

1. SŁCUHAM 





Ja rozumiem, że większość ludzi ma problemy ze słuchaniem siebie nawzajem. To chociaż jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi posłuchajmy tego co mamy do przekazania sobie sami. To nie jakaś nowa górnolotna filozofia, tylko zwyczajnie. Nasz organizm nie jest taki głupi i doskonale wie, czego potrzebuje (w przeciwieństwie do kobiet). Wie kiedy jest głodny, a kiedy nie, więc nie wpychajmy niepotrzebnie jakiegoś żarcia do środka jak już jesteśmy napchani 3-krotnie. Ja z tego słuchania siebie zostałam wege. Zauważyłam po prostu jak się czuje po zjedzeniu posiłku mięsnego w porównaniu do tego bez mięsa. Dodałam, odjęłam, podzieliłam i wyszło, że lepiej. Ja wiem, że pewnie powinnam powiedzieć, iż zostałam wege ze względu na cierpienie zwierząt
(co oczywiście jest również elementem mojego myślenia), ale przede wszystkim była to decyzja z egoizmu, czyli ze źródła, większości moich decyzji. I jak ktoś mi mówi, że niejedzenie mięsa to ograniczenie to mam ochotę zabić. Bo ja właśnie od zostania wege poznałam miliony produktów z których wcześniej nie korzystałam. Poza tym, w ogóle zaczęłam gotować. Co jest niesamowite, umiem zrobić i obiad i śniadanie i nawet kolacje, przypalając garnki tylko czasem. Zaczęłam myśleć co jem, jak jem, jakaś taka świadomość mi weszła do mózgu. jest fajnie. :)


U was takie słuchanie siebie może doprowadzić oczywiście do innych zmian Jakichkolwiek, byleby zmian i byleby na lepsze. 

2. JEM KASZE


Wszystkie. Gryczane, jęczmiennie, pęczak, kasze manne, kuskus, bulgar. Ale moim absolutnym faworytem i miłością życia jest kasza jaglana. Nie wiem czemu akurat ta mi najbardziej zasmakowała, ale tak po prostu jest. Chociaż może podświadomie jak czytam tego rodzaju opisy jakoś mi się to zakodowało:

"Jagły to najstarsza znana kasza. Otrzymuje się ją z nasion prosa, uprawianego już w epoce neolitu. Ma mało skrobi, za to dużo łatwo przyswajalnego białka. Wyróżnia się najwyższą zawartością witamin z grupy B: B1, (tiaminy), B2 (ryboflawiny) i B6 (pirydoksyny) oraz żelaza i miedzi.Kasza jaglana jest lekkostrawna i nie uczula, bo nie zawiera glutenu. Dlatego warto ją polecić osobom chorującym na celiakię stosującym dietę bezglutenową, a także cierpiącym na niedokrwistość. Ma właściwości antywirusowe, zmniejsza stan zapalny błon śluzowych (wysusza nadmiar wydzieliny), jest zatem dobrym domowym lekarstwem na katar."

http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/kasza-jaglana-wlasciwosci-lecznicze-wartosci-odzywcze_41234.html


Jeżeli chcecie wiedzieć, dlaczego kasze są takie zajebiste, odsyłam do:


3. NIE JEM ŚMIECI 





Jeżeli moja koleżanka robi makaron z sosem, a sos wcześniej był kupą proszku w papierowym opakowaniu i ja wchodzę do kuchni i już wiem co ona wyczynia po czuje ten charakterystyczny jak to mówi Kate: POSMAK CHEMII.  Czy naprawdę nie smaczniejsze jest kupienie kilku warzywek, dodanie paru przypraw, jogurtu naturalnego i jest super pysznie i  każda nasza komórka się cieszy?
A propos jogurtów naturalnych. Nie jem tych wszystkich jogurtów smakowych, tych tak zwanych z dodatkiem owoców, które nigdy na oczy owoców nie widziały, wolę kupić owoc osobno i jogurcik naturalny i sobie pomieszać. Polecam. Ja już nawet nie wspomnę o tych wszystkich gotowcach ze sklepów, o tych wszystkich mrożonych zapiekankach. O burgerach z ulicznych budek. Boże, kiedyś to zjadłam, jak jeszcze spożywałam mięso. Taa, chyba łudziłam się że spożywam, bo wszystko w tym burgerze było nieświeże i niejadalne. W podobny sposób raz na zawsze zaprzestałam jeść w Maku, KFC i inne, polecam hamburger z Burger Kinga na dworcu głównym w Pradze. Już więcej nie tknęłam. I jak już hamburgery, to kurde, jest tyle zajebistych knajp, gdzie podają je pysznie, nie tak bardzo fast przygotowane, ze świeżymi warzywami, pełnoziarnistymi bułkami i rzeczywistym mięsem
a nie napompowaną gumą. 


4. OWOCE WARZYWA WIADOMO.

#SZAŁ #CIAŁ #WTRĘT

A teraz jak świętuje otrzymanie stypendium :D Szaleństwo, prawda? Nie, nie ma lodów z ogromną ilością bitej śmietany 
i 15 pączków z nadzieniem kokosowym. Ale jest o wiele pyszniej i przyjemnie. Miodolada malinowa: zawiera naturalny miód pszczeli i naturalny sok malinowy, bez dodatku cukru oczywiście, po co spaprać tak cudowny napój jakimś gównem i na dodatek białym. Do tego moja ulubiona nowość czyli batony firmy Zmiany Zmiany. <3 100% wegańskie, bez cukru, tylko naturalne składniki, są kokosowe, czekoladowe i z owocami goji. 


Pozdrawiam i życzę smacznego popołudnia xoxo

~Dredziara

wtorek, 7 kwietnia 2015

Co się czyta u Dredziary? #marzec

 SEKS W KRÓLEWSKICH ALKOWACH [Elwira Watała]


"Dawniej ludzkość dążyła do szczęścia, obecnie dąży do orgazmu"



Owszem, lubię czytać książki poruszające tematykę seksu, lecz przez tą szczególnie ciężko było mi przejść. Całe 500 stron, gdzie z każdą kolejną dowiaduje się o tym co tak naprawdę miało miejsce w królewskich alkowach z dużą ilością szczegółów. Być może to właśnie przez jej obszerność, lub też bardzo surowe, realistyczne opisy. Ale nie chce Was zniechęcać. Wręcz przeciwnie.
Historii nie lubię i to był mój sposób na bezsenność w czasach licealnych. Wystarczyło, że otworzę książkę do historii, przeczytam kilka zdań i zgon natychmiastowy. Polecam. Tak więc z całej tej historii interesuje mnie tylko seks.  

Pamiętam jak właśnie w klasie maturalnej prze lekcją historii zaczytałam się w jednym z artykułów gazety FOCUS HISTORIA, mój nauczyciel tego przedmiotu iście zaciekawiony tym faktem, spytał mnie, jaki to dokładnie temat mnie tak wciągnął i ja publicznie przy całej klasie rzekłam, iż tylko jeden jest interesujący, mianowicie o prostytucji w średniowieczu. Więcej nie pytał. 


Z książki pani Watały dowiemy się, który król był erotomanem, na jakich dworach rządziła homoseksualność, co działo się na dworach papieskich, do jakich czynów były zdolne rozhisteryzowane żony, co jest prawdą w legendach o cudownej Sissi i co znaczy małżeństwo per procura.

Autorka wiele razy zwraca uwagę na rolę kobiet w tamtych czasach. "Byłyście tylko polityczno-seksualnym towarem, służącym wyłącznie do prokreacji", czyli Królowa była ozdobą dworu do której łoża przychodziło się z niechęcią, tylko i wyłącznie w jednym celu, natomiast piękne i młode metresy, czyli oficjalne kochanki służyły do spełniania seksualnych pragnień króla i rozbudzania
jego wyobraźni. Takie życie, moi drodzy. 



MYŚL JAK SHERLOCK HOLMES [Maria Konnikova]


"Wiesz tylko to, co w każdej chwili możesz sobie przypomnieć"



Zakochałam się w Sherlocku, a raczej jego sposobie myślenia i mózgu po obejrzeniu pierwszego odcinka serialu Sherlock. Jak to w moim przypadku - czyli serialomaniaczki była w przeciągu kilku dni nadrobiłam wszystkie 3 sezony. Zatem, gdy książka pojawiła się w mich rękach, nie mogłam się oprzeć. Pomyślałam - bosko, w końcu będę mądrzejsza jeżeli chodzi o zmysł obserwacji.
Mam z nim duży problem, ogromu rzeczy wokół mnie nie zauważam, pomijam. Zdarzyło się nawet, że poruszając się komunikacją miejską podobno patrzyłam prosto w twarz mojej kuzynki. Podobno, bo ja jakoś tego nie zauważyłam, nie zwróciłam na nią uwagi. Nie wiem czy to jest spowodowane natłokiem myśli, czy po prostu celowym pomijaniem otaczającej mnie rzeczywistości. Nie myślę jak gotuję, nie myślę podczas wykonywania domowych czynności, co czasem niestety prowadzi do minikatastrof :D Ale jak na razie nikogo nie zabiłam. Także sukces. 

Wracając do książki, właśnie przed chwilką ją skończyłam, nie ma oczywiście efektu BUM i nagle jestem genialna.
Natomiast można z niej wiele pożytecznego wynieść. Oto, co mówią moje notatki.

Autorka zaczyna książkę od przedstawienia, na czym w ogóle opiera się naukowa metoda myślenia. Mnie zaskoczył punkt ostatni, mianowicie po określeniu problemu, obserwacjach, dedukcji,  hipotezie, sprawdzeniu, wszystkie czynności powtórzyć.
To, że znaleźliśmy najbardziej pasujące nam rozwiązanie problemu po milionach godzin przemyśleń, niekoniecznie znaczy, że jest ono najlepsze. A więc po pierwsze, powtarzamy :)Po drugie zaczynajmy od dozy sceptycyzmu, a nie od łatwowierności. Właśnie. Ktoś mi coś powie, a ja od razu w to wierzę, a raczej przyjmuję jako pewnik. Nie mam na myśli tego, że należy nie ufać ludziom, lecz bardziej to, że czasem przefiltrować wiarygodność informacji do nas docierających. Autorka wielokrotnie podkreśla nam najczęściej popełniane przez nas błędy. Do nich między innymi należą efekt pierwszego wrażenia i dedukcja nie tylko
na podstawie obserwacji, ale w połączeniu ze skojarzeniami. Bo jak się nam coś wyryje w tym naszym mózgu, to bardzo ciężko jest nam później się od tego uwolnić. A to takie ograniczające...ahh...

I na koniec najważniejszy jest spacer! Tak właśnie, nic innego, tylko prosty spacer. Taki dobroczynny. Pozwala nam skutecznie odizolować się od problemu i cytuję "wspomaga kreatywne myślenie, regulowanie uwagi i mechanizmu kontroli poznawczej
w mózgu"

Zdecydowanie ta książka zainspirowała mnie do tego, żeby jednak chociaż spróbować opanować natłok myśli. Chociażby poprzez medytacje. Będzie ciężko. Ale jak mawia M. no pain no fun



MĘŻCZYZNA, KTÓREGO NIE CHCIAŁA POKOCHAĆ [Federico Moccia]




Last, but not least. Moja absolutnie ulubiona pozycja ostatnich tygodni. Mamy tutaj kobietę, wybitną pianistkę, nadzwyczaj urodziwą, bardzo sensualną. Ma męża od kilkunastu lat, architekta, który ulega tragicznemu wypadkowi. Pojawia się ON. Dojrzały, bogaty, pociągający, wręcz hipnotyzujący, mega przystojny. Taki mężczyzna, który zdecydowanie ma to coś. Taki mężczyzna, który doskonale wie, czego chce kobieta i taki mężczyzna, od którego można się uzależnić. Ona dla swojego męża potrafi na wiele lat zrezygnować z ukochanej pasji - gry na fortepianie. On nigdy nie był zakochany, odcina się od miłości po ogromnej stracie swojej siostry. Jednak po spotkaniu Jej, wszystko się zmienia. Tak jak zazwyczaj uwodził kobiety, zawsze mężatki, dawał im niesamowite chwile uniesienia i oderwania od ich nudnego życia, następnie porzucał, przy okazji niszcząc ich stabilne życie. Tak w tym przypadku jest inaczej. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej się wciągamy w ich historie, chcemy więcej, chcemy wiedzieć jaką decyzję podejmie nasza pianistka. Podjęła tą najmniej przeze mnie spodziewaną, właściwie w ogóle niespodziewaną, lecz najmądrzejszą. Najbardziej inspirującą. Taką, jaką powinna podjąć każda mądra kobieta walcząca o siebie. 


~Dredziara

sobota, 4 kwietnia 2015

Kupa gówna.


Tego lata najmodniejsze znowu rzymianki i frędzle!!


I zdjęcie Jemerced w rzymiankach i frędzlach.

Kompletnie dla mnie jest to niezrozumiałe. I myślę sobie: "Ja pierdole". 

Odcinam się od podążania za tak zwanymi trendami. I przykro mi nie powiem Wam co modne, a co zupełnie passe w tym sezonie, bo uwaga: I DON'T CARE. Nie rozumiem po prostu tego, że ktoś sobie siada, wymyśla co będzie fashion przez najbliższe kilka miesięcy i tworzy takie kopie ludzików na ulicach. Dlatego tak rzadko odwiedzam i zaopatruję się w sieciówkach. Jak wchodzę
do centrum handlowego i w każdym kolejnym sklepie jest to samo to mam ochotę zwymiotować. Efektem tego, są oczywiście bezmyślne, identyczne, niczym niewyróżniające się na ulicy nastolatki. A sorry, mówi się: modnie ubrane niewiasty. 


Ani to nie są niewiasty, ani to moda. 


Najbardziej mnie inspirują ludzie. W tym między innymi dziewczyny co do których rzeczywiście można użyć słowa oryginalne, tak często nadużywanego wyrazu w XXI wieku. No bo każda blogerka jest oryginalna. 

Żadna blogerka nie wymyśli już w  modzie nic nowego, ładnie się ubierze, ładnie zapozuje i ładne zdjęcie jej zrobią. I tak, był taki moment, że po kilka razy w tygodniu wchodziła i przeglądałam blogi Jemerced, Maffashion, Alicepoint, Jestem Kasia i inne. Dopóty, dopóki patrzenie na ubrane kobiety, nic nie wnoszące do mojego życia mi się znudziło. 

Powiecie, że hejtuje, bo zazdroszczę. Ja niczego nie hejtuję i nikomu nie zazdroszczę. Jeszcze nie zgłupiałam, żeby posunąć się do takich prymitywnych zachowań. Bez przesady. Ja się cieszę, bo widać, że dziewczyny robi to co kochają, spełniają woje marzenia. I o to chodzi w życiu. Tylko mi się po prostu to już znudziło. 

Zanim staniecie się kolejną kopią dziewczyn z tumblera, pomyślcie. 




Zaszalejcie.

~Dredziara



czwartek, 2 kwietnia 2015

Post sponsorowany przez Coco Chanel.


Jak nie spędzać 3 godzin o poranku zastanawiając się w czym wyjść na ulice? I nie otwierać szafy twierdząc typowo: Nie mam się
w co ubrać?

Ażeby nie musieć myśleć CODZIENNIE, należy znaleźć wygodne miejsce, usiąść i pomyśleć raz. Zgodnie z moją dywizą życiową: Raz a porządnie.

Zastanówmy się wspólnie, przecież nie zostawię Was z tym problemem same. Bądź samych.

1. W czym się tak naprawdę najlepiej czujemy?


Ja wiem, ja wiem, ja wiem, że 90% odpowiedzi, jak i również moja brzmi w dresach. W końcu najwygodniej. Ale nie o to chodzi
w tym pytaniu. Zakładając jakie ubrania stajesz przed lustrem i mówisz do siebie: no zajebiście! Następnie wychodzisz na ulice,
nie idziesz po chodniku a po czerwonym dywanie, czujesz na sobie wzrok innych i wydaje Ci się, że tu i teraz możesz mieć każdego/każdą? Troszkę to koloryzuję i przesadzam, jak to ja, ale o to mi właśnie chodzi.

I teraz znowu nasuwa się takie płytkie myślenie. No tak, w ten sposób to tylko czuje się laska w szpilkach 20 cm, obcisłej spódniczce, wielkim tyłku, bluzce z której wylewa się biust, pięknych długich blond włosach i najnowszej torebce od Sabriny Pilewicz czy innego Michaela Korsa.

Zawiodę Was, ale nie. Na moim przykładzie, no bo taki przykład znam :)
Nie mam szpilek. Co nie znaczy ze nie noszę wysokich butów, nosze owszem, ale na platformie i ciężkie. Raczej jakbym miała założyć szpilki kilkanaście cm to nie czułabym się w tym super seksownie, lecz jak paralityczka. Więc, no nie. Nie noszę również obcisłych, krótkich spódniczek, ani niczego w tym rodzaju, takie to niepraktyczne, ani to się pochylić, ani wejść do tramwaju, bardziej: "Kurwa, wyglądam jak dziwka" aniżeli: "Today I choose you". Ciężko ażeby biust mi się wylewał z czegokolwiek, bo
u mnie tak średnio z tym kobiecym atrybutem, po prostu brak. Piękne, długie, blond włosy. TAK. Dokładnie dwa lata temu, dopóki nie zrobiłam sobie dredsów <3 Nie, nie żałuję.

"Beauty begins the moment you decide to start being yourself." ~Coco Chanel
 No i jak ja mam prawo się czuć jak gwiazda na chodniku? Ano mam. Bo dokładnie wiem co jest we mnie fajnego, a co nie. Dokładnie wiem co chce podkreślać i co sprawia, że czuję się cool, a nie jak wychudzona, marna istotka. Nie mam piersi OKAY.
Ale za to mam super nogi. I nimi się posługuję. Możesz mieć piękne usta, idealnie zarysowane policzki, cudowne piersi, nieziemski tyłek, idealne uda czy ponętne stopy. Nie tyle co możesz mieć a MASZ. Jeżeli nadal żyjesz pogrążona depresją, że nic z kobiety
w Tobie nie ma, pisz do mnie, najpierw Cię nieźle skopię za niewłaściwe myślenie, ale w końcu pomogę:)



Żeby tak było, musimy wiedzieć w czym się czujemy najlepiej. Najlepiej znaczy - pewnie. Na tyle pewnie, że idąc
do pracy/szkoły/czegokolwiek nie zastanawiamy się, czy to dobrze leży, czy nic nam nie odstaje nie zwisa, totalnie mamy to gdzieś. Możemy swobodnie myśleć o rzeczach, które są tego warte. A nie są to zdecydowanie ubrania.

2. Prosto.

I to wcale nie nie znaczy, że każdy z nas ma się nosić na czarno, bez wzorów, nudno. ABSOLUTNIE NIE. Prosto, znaczy nie
w parze z kiczem.


Gdzie jest granica kiczu?

TO ZNACZY CUDOWNIE, PIĘKNIE, TO ZNACZY MACADEMIAN GIRL. Bo to jest jej styl. 



Mówi się, że najłatwiej na czarno. Że czarny zawsze wypali. NO CHYBA NIE. Jak zrobić kicz z pięknego koloru?


Ubieraj się zgodnie ze swoim myśleniem i swoją wizją siebie a ja głęboko wierzę, że myślicie mądrze:)

I pamiętajcie o najważniejszym. 





~Dredziara