piątek, 24 kwietnia 2015

Jak studiować? Najlepiej.


Studia to takie mityczne miejsce z którego wychodzisz jakby bardziej inteligentny. Uważam iż uczelnie reklamując się powinny zawrzeć w swojej ofercie cotygodniowe wizyty u psychiatry. 

Studia to takie coś, gdzie wchodzisz, robisz 55 prezentację z rzędu na temat co najmniej mało interesujący.


Studia to wieczne użeranie się z dziekanatem, w którym dziwnym trafem zawsze jak masz coś do załatwienia jest przerwa na kawę.

Studia to taka sytuacja, gdzie zrównają Cię z ziemią, a potem jeszcze dobiją, twierdząc, że wiesz mniej niż przeciętny czytelnik Superekspresu. 





Takie tam. Kwestia tego, czy dobrze umiesz to wykorzystać. Jeżeli studiujesz tylko po to, żeby studiować i Twoje życie polega na żerowaniu na rodzicach, bo Ty przecież jesteś taki przemęczony, biedne dziecko, które musi chodzić codziennie na zajęcia
i co chwila te przerażające kolokwia, tyle nauki i ogólnie nie ma czasu.To nie studiuj. 

W momencie, gdy już je ukończysz i gdy potencjalny pracodawca weźmie do ręki Twoje CV i zobaczy: studiował, świetna uczelnia, skończył. Brawo. Niesamowite. I nic poza studiami tam nie znajdzie to prawdopodobnie w tej samej chwili trafi to do kosza. Nie, nie dlatego, że studia są beznadziejne, że nie warto i że produkujemy bezproduktywnych studentów, NIE. Studia są zajebiste, tylko trzeba umieć ten czas wykorzystać. 


A to wykorzystywanie też jest fajne. Opowiem na moim przykładzie, no bo dziwne, prawda, gdybym miała na czyimś.


Przez pierwszy semestr rzeczywiście miałam zapierdziel. Chodziłam spać - 3 w nocy. Pobudka 6 rano. Kilka wykładów. Kilka godzin ćwiczeń. I tak non stopa. Potem sobota - spanie 14 godzin. Sorry, no kiedyś musiałam.Pod koniec I roku moich cudownych studiów (tak, wtedy jeszcze byłam nimi mega podjarana, teraz też jestem, ale wtedy to było tak niewinnie, nie wiedziałam co mnie czeka) usłyszałam gdzieś o IAESTE. Tak organizacja tworzona przez studentów, która umożliwia wyjazd na płatną praktykę zagraniczną. Myślę sobie: WOW. Wszyscy narzekają, że nie ma pracy, że nie ma praktyk, że na nich nic się nie robi a tutaj taka okazja. Więc się zapisałam. Na początku średnio ogarniałam, ale jak już się wkręciłam to na maksa. Bo poza praktykami  IAESTE działa na co dzień i zajmuje się wieloma innymi projektami. Obecnie w naszym lokalnym komitecie przy Uniwersytecie Medycznym ja zajmuję się PR'em. Mam swój team, mamy zadania do zrobienia, mamy jeden duży projekt, który sobie wymyśliłam i umrę,
ale to zrobię :D






Co mi dało IAESTE?


Zajebisty wpis do CV. I uwierzcie mi pracodawcy naprawdę na to patrzą. Nie raz i nie dwa słyszałam od naszych profesorów, którzy mają własne firmy jak i od osób zajmujących się rekrutacją, oni widzą, czy wy daliście coś od siebie na studiach. Jeden z profesorów powiedział nam, że zatrudnił jedną dziewczynę mimo, że nie miała powalającego doświadczenia, ale za to zorganizowała na swojej uczelni akcję oddawania krwi, która później powielana była w całej Polsce. Jeżeli ktoś umie ogarnąć takie duże przedsięwzięcie znaczy że chce mu się i że jest zorganizowany. To są naprawdę same plusy z działalności w organizacjach studenckich. Więc mogę się pochwalić tym, że mam doświadczenie w kontaktach z firmami w ramach organizowania szkoleń
i warsztatów dla studentów, chwilowo zajmowałam się tez logistyką a teraz jak już wspomniałam mój kochany PR. Ja to nazywam pracą. Nikt z nas nie dostaje za to ani grosza, ale dostajemy coś co na pewno zaowocuje po studiach, czyli doświadczenie
i umiejętności. 


Jeżeli nie macie na swoich uczelniach takich miejsc w których się odnajdziecie to je stwórzcie. 

My sobie stworzyliście Akademickie Forum Biznesu. Ładnie brzmi. W ramach owego forum organizujemy spotkania z ludźmi, którzy nas inspirują, z ludźmi, którzy przychodzą do nas, opowiadają o swojej karierze i dają cenne wskazówki. 





Poza tym co mega niesamowite bierzemy udział w ramach pracy w AFB w organizacji największego na skale europejską forum biotechnologicznego. Czytaj : BIOFORUM. Miejsce, gdzie zjeżdżają się najlepsi ludzie  z branży oraz nobliści. <3


Są na pewno w Twoim mieście takie eventy w których mógłbyś brać udział z tej drugiej strony. Zza kulis. U nas to np. AKADEMICKIE TARGI PRACY. W tym roku reprezentowaliśmy stoisku naszej uczelni, dzielnie wytrzymałam 9 godzin na stojąco! I co mi z tego? Nie, nikt mi za to nie zapłacił, ale dostaniemy referencje. Co znaczy, że będę mogła wpisać do CV,
iż byłam częścią zorganizowania największych targów pracy w Polsce. Pięknie.


PRAKTYKI. Oczywiście. Bo to jest jednak zdobycie doświadczenia z waszego kierunku. U nas po drugim roku były obowiązkowe miesięczne i dla mnie były one bardzo pozytywne. Nauczyłam się sporo o identyfikacji grzybów i pleśni :D I mimo, że raczej nie chce pójść w kierunku mikrobiologii to było fajne doświadczenie i never say never, może się kiedyś jeszcze przyda. 


NAJWAŻNIEJSZE. 

Jeżeli już piszesz swoje CV z myślą składania go do jakiejś superextra czadowej firmy a w trakcie studiów imałeś się różnych prac, typu KFC czy inne takie różne różności to nie zawahaj się o tym napisać. Może Ci się wydawać, że wtedy Cię niby wyśmieją, no bo gdzie z fast fooda do jakiejś renomowanej firmy?? Absolutnie nie. Wtedy osoba rekrutująca widzi, że umiesz znaleźć pracę, umiesz ją dostać, umiesz się w niej utrzymać, jednym słowem, że umiesz sobie radzić. Bo są umiejętności uniwersalne, których uczysz się w każdej, dosłownie każdej pracy. Pracodawca woli człowieka z takimi umiejętnościami niż bez. Bo to już jest 85% wymagań. Całej reszty możesz się nauczyć, wystarczy trochę praktyki i szkoleń. A te uniwersalne to chociażby: punktualność, umiejętność pracy w grupie, organizacja pracy. Wiem,że to brzmi jak farmazony, ale to działa. Polecam.  


JAK TYLKO MOŻESZ I CHCESZ RÓB COŚ. Wykorzystaj studia w 100%. Jeżeli chcesz coś zrobić, masz pomysł, a nie ma na Twoje uczelni takiego miejsca,, czy takiej grupy osób zorganizowanej, gdzie możesz to zwerbalizować, SAM JE STWÓRZ. 


~Dredziara



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz